O tym, że chroniczny stres ma negatywny wpływ na nasze zdrowie wiemy wszyscy. Wszyscy też wiemy, że wypadałoby coś z tym zrobić, ale ostatecznie nie robimy nic. Może dlatego, że po prostu nie wiemy jak się do tego zabrać? Po jednej kryzysowej sytuacji łapiemy głęboki oddech i zapominamy o całej akcji. Do momentu kolejnej. I nie byłoby w tym pewnie nic druzgocącego, gdyby nie fakt, że chroniczny stres bardzo destrukcyjnie wpływa na każdy obszar naszego życia. KAŻDY!
Słyszałam ostatnio, że życie w stresie jest znakiem naszych czasów, że świadczy o osiągnięciu sukcesu w biznesie czy byciu zaradnym. Prawda jest niestety albo i na szczęście zupełnie inna:
- stres nie zwiększa naszej produktywności – wręcz przeciwnie!
- sukces odnosimy wtedy, kiedy przestajemy wywierać na sobie presję
- presja osiągania najlepszych wyników nie jest tym samym co chęć sprostania wyzwaniu – pierwsza budzi w nas lęk i napięcie, druga prowadzi do radości i satysfakcji
UMYSŁ I CIAŁO
Jak nasz organizm reaguje na stres? Mechanizm jest prosty. Idziemy o zmroku pustą alejką w parku. Nagle słyszymy, że ktoś biegnie w naszym kierunku. Odwracamy się. To postawny mężczyzna w kapturze. Bliżej mu wizerunkowo do łobuza niż do osoby uprawiającej jogging. Dzieje się rzecz prosta – umysł z automatu podpowiada nam, że jesteśmy zagrożeni. Zagrożenie budzi stres. Nasze ciało jest napięte i szykuje się do walki lub ucieczki. W takiej sytuacji to jedyne na co nas stać. Kiedy oglądamy podobne sceny na filmach, myślimy sobie – ja to bym zrobił inaczej. Nic bardziej mylnego, umysł owładnięty strachem i paniką nie jest w stanie wykrzesać z siebie kreatywnych rozwiązań. Działa intuicyjnie – tak jak dyktuje nam biologia. Nie wiem jak Wy, ale ja uciekam. Wyrosłam już z przekonania, że wystarczy takiego łobuza kopnąć między nogi, a uwierzcie mi, kiedy byłam mała tak mi się właśnie wydawało. Biegnę tak szybko ile mi fabryka dała i kiedy już poczuję się bezpiecznie, staję i odpoczywam. Po takim zdarzeniu nasze ciało i umysł potrzebują regeneracji. I takie sytuacje, o ile zdarzają się sporadycznie, są w porządku. Nasz organizm świetnie sobie z nimi radzi. Tylko wiecie w czym problem? Problem w tym, że my nasze umysły zapędzamy w ciemną alejkę z goniącymi nas łobuzami niemalże codziennie – w pracy, w domu, w życiu społecznym ogólnie rzecz biorąc. I tu pojawia się problem.
Nasz organizm dąży do homeostazy, czyli najprościej jak można to ująć – dąży do tego, żeby było nam dobrze. On tego potrzebuje, żeby prawidłowo funkcjonować -być efektywnym, spostrzegawczym, kreatywnym i zdrowym przede wszystkim! Taka codzienna gonitwa w napięciu nie daje przestrzeni na regenerację, a co za tym idzie blokuje wszystko to, co wymieniłam w poprzednim zdaniu.
To ja Wam teraz powiem co zrobić, żeby nie narażać swojego umysłu na permanentne spotkania z łobuzami. Chyba, że ktoś lubi.
Co zrobić na dobry początek?
- Zadbaj o własne potrzeby!!
Ten wydawać by się mogło wyświechtany slogan jest zarazem podstawą i początkiem do poprawy samopoczucia, a co za tym idzie zdrowia i produktywności. Zastanów się co sprawia Ci prawdziwą przyjemność i wpleć tą czynność do swojej codzienności. Tylko błagam – nie mów, że nie masz czasu. Nikt nie każe Ci rzucać pracy i wprowadzać rewolucji do swojego życia. Wygospodaruj 20 minut. I uwierz mi – to najlepsza inwestycja, która zwróci się z nawiązką.
- Zmień sposób w jaki ze sobą rozmawiasz.
Tak tak, wszyscy prowadzimy w naszych głowach monologi i bynajmniej nie jest to oznaką, że z tymi naszymi głowami jest coś nie tak. To naturalne. Przyjrzyj się jakie słowa kierujesz do siebie w chwilach zwątpienia, napięcia, stresu. „jestem do niczego”, „zawsze coś przeoczę”, „jestem w tym kiepski”, „nigdy nie umiem doprowadzić żadnej sprawy do końca”. Słowa mają wielką moc – działają na zasadzie samospełniającej się przepowiedni, a takie negatywne jak te które wymieniłam odbierają nam energię i chęć do działania, a przecież bez tego ani rusz. Posłuchaj siebie i zamień blokujące cię określenia na takie, które nie będą oceniające i pozwolą na podejmowanie kolejnych prób, a co za tym idzie naukę i radość z odkrywania własnych zasobów.
Dla przykładu: „dam sobie czas i będę obserwować postępy”, „następnym razem będę wiedzieć na co zwracać uwagę”, „każdemu zdarza się popełnić błąd” lub inne, które obniżają twoje napięcie.
- Przestań porównywać się z innymi
Zawsze ktoś będzie w czymś lepszy czy szybszy, będzie więcej zarabiał czy miał lepszy samochód. Pęd za tym, żeby dorównać innym ludziom nigdy nie da nam poczucia spełnienia, co najwyżej wypełni nas po brzegi frustracją. Po prostu rób swoje.
- Uprawiaj sport.
To już nie jest możliwy do prowadzenia styl życia, ale konieczność dzisiejszych czasów. Nasze babcie i mamy nie uprawiały joggingu i nie chodziły na zajęcia fitness, ale wykonywały więcej prac fizycznych, więc miały mnóstwo okazji, żeby rozładować negatywne emocje. My tych możliwości mamy znacznie mniej. Stres jest energią. Energia tak po prostu nie znika, więc w przypadku negatywnych doznań są dwie możliwości – albo wyrzucimy je na zewnątrz albo wybuchną w środku. Tutaj naprawdę chodzi o nasze zdrowie.
- Odwiedź specjalistę.
Jeżeli próbujesz coś zmienić w kwestii tego, w jaki sposób przeżywasz codzienne wyzwania, ale czujesz, że utknąłeś w miejscu, może warto spotkać się z psychologiem. W czym to pomoże? Pomoże określić jakie masz potrzeby, czego się obawiasz, jakie masz przekonania na temat siebie i swojego otoczenia i przede wszystkim jak je zmienić, żeby poczuć ulgę.
- Koniecznie przeczytaj książkę, której tytuł znajdziesz poniżej!
Źródła:
Gallwey T.W., dr Hanzelik E., dr Horton J., Wewnętrzna GRA: STRES, wyd. Galaktyka 2015